Co było, co jest i co będzie, czyli mały manifest
Zajęcia realizowane w projekcie dobiegły końca, w tym te z języka polskiego w których brałam udział. I cóż, działo się! Nauka polskiego jako języka obcego jest wyzwaniem dla obu stron, wyzwaniem radosnym i trudnym. Uczy cierpliwości przede wszystkim. Niesamowicie jest pracować z dziećmi tak żywiołowymi, trzeba było bardzo się wysilić, ażeby utrzymać je w ryzach. Co dziecko, to pomysł, to psikus i wybryk, to rodząca się idea, to kreatywna istota, bardzo młoda, która dzielnie pokonuje bariery językowe. Przed rozpoczęciem działań z głębin mojej głowy dochodziły pytania: W ogóle da się? Czy my się dogadamy?
O błoga naiwności, która myślała, że nie, jak dobrze, że już nie istniejesz! :) Warto zwrócić uwagę na groteskę sytuacji: ja, mówiąca po polsku, mieszkająca w Polsce, czująca się bezpiecznie- miałam obawy. Dzieci z Czeczenii to mali bohaterowie. Albo i wielcy! Pokonują tyle przeszkód, dają radę w szkołach.
W czasie
trwania projektu nauczyłam się pokory. Białystok jest wielokulturowym miastem,
to nie ulega wątpliwości. Ale my, Białostoczanie, niewiele o sobie wiemy, a ta
niewiedza jest wręcz zatrważająca. Myślałam przed projektem, że wiem coś o
uchodźcach. Teraz wiem, że nie wiedziałam nic. Czeczenia była gdzieś daleko.
Czas, żebyśmy zaczęli wreszcie żyć razem, nie obok, współgrać w tym barwnym
mieście. Myślę, nie, wiem to, że Białystok słabo rozumie kulturę Czeczenów. A
jest przecież zupełnie inna, muzułmańska, wołająca o to, byśmy pozwolili sobie
ją poznać. A jest wiele aspektów do przyswojenia, bo przez te kilka miesięcy usłyszałam
na ulicach absurdalne, bolesne stereotypy. Bardzo się cieszę, że poznałam wiele
ciekawych osób, które wciąż chcą działać i nie tracą zapału, jesteście super! :)
Ten projekt był nie tylko dla dzieci, był też szansą dla naszej małej ojczyzny.
SG
Ten projekt był nie tylko dla dzieci, był też szansą dla naszej małej ojczyzny.
SG
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz